Szef Forda na antenie Fox News chwali cła Trumpa, mimo wcześniejszych obaw: „To szansa na rozwój”

Jim Farley, Prezes i Dyrektor Generalny Ford Motor Company, dokonał znaczącej ewolucji w retoryce dotyczącej niedawno wprowadzonych przez Donalda Trumpa ceł na importowane pojazdy oraz komponenty motoryzacyjne. W piątkowy wieczór wystąpił w programie "The Ingraham Angle" na kanale Fox News, stanowisku medialnym o wyraźnie konserwatywnym profilu, utrzymującym bliskie relacje z byłym prezydentem USA. Audycję prowadzi Laura Ingraham, czołowa komentatorka polityczna amerykańskiej prawicy, której program regularnie śledzi sam Trump, publicznie przyznając się do jego oglądania.

Jeszcze w lutym br. Farley alarmował, że nowe taryfy celne mogą "spowodować poważną destabilizację sektora motoryzacyjnego" (ang. "blow a hole"). Tym bardziej znaczący jest jego obecny ton optymizmu, w którym podkreśla, iż Ford postrzega te zmiany jako "szansę na konsolidację pozycji rynkowej".

Strategiczna gra Forda: synergia działań marketingowych i politycznego zaangażowania

Zbieżność czasowa wystąpienia Farleya nie była przypadkowa. Tuż przed emisją programu, koncern ogłosił specjalną kampanię sprzedażową "From America, For America", oferując klientom w Stanach Zjednoczonych ceny na poziomie preferencyjnym, tradycyjnie zarezerwowanym dla pracowników grupy. Ten precyzyjnie wycelowany ruch marketingowy miał na celu nie tylko stymulację sprzedaży, ale także budowę kapitału sympatii wśród opinii publicznej oraz zwrócenie uwagi administracji byłego prezydenta.

W trakcie rozmowy z Ingraham, dyrektor generalny Forda podkreślił gotowość firmy do współpracy z władzami pod warunkiem, że nadrzędnym celem nowych regulacji jest rzeczywiste zapewnienie zasad uczciwej konkurencji w handlu międzynarodowym. Jednocześnie zasygnalizował kluczowy warunek: konieczność wprowadzenia wyłączeń dla strategicznych komponentów importowanych. Wśród nich wymienił m.in. specjalistyczne wiązki przewodów elektrycznych – elementy o kluczowym znaczeniu dla funkcjonowania współczesnych pojazdów, których produkcja pozostaje zlokalizowana głównie poza granicami USA.

"Właśnie dlatego tak istotny jest nasz stały dialog z decydentami w Waszyngtonie. Detale implementacyjne mają znaczenie fundamentalne" – argumentował Farley. "W pojazdach montowanych w amerykańskich fabrykach wykorzystujemy tysiące importowanych podzespołów. Naszym obowiązkiem jest utrzymanie przystępności cenowej dla konsumentów przy zachowaniu światowych standardów jakości."

Lider amerykańskiej produkcji motoryzacyjnej pod presją nowych realiów

Ford – niekwestionowany lider pod względem wielkości produkcji krajowej w amerykańskim przemyśle samochodowym – mierzy się z wyzwaniem pogodzenia interesów operacyjnych z dynamicznie zmieniającą się sceną polityczną. Jak wyjaśnił Mark Truby, główny rzecznik prasowy koncernu, intencją wystąpienia Farleya było przekonanie opinii publicznej, że pomimo dodatkowych obciążeń fiskalnych, firma konsekwentnie realizuje strategię inwestycyjną mającą na celu ochronę miejsc pracy i długoterminową konkurencyjność.

Truby wskazał dodatkowo, że tego samego dnia Andrew Frick, Prezes ds. Tradycyjnych Pojazdów Spalinowych (Ford Blue) oraz Elektryfikacji (Model e), prowadził równoległą kampanię komunikacyjną, udzielając wywiadów stacjom CNN, Fox Business oraz agencji Associated Press TV. W każdym z nich akcentowano zaangażowanie Forda w ideę "From America, For America" oraz konieczność kształtowania sprawiedliwych zasad handlu międzynarodowego.

Nowy krajobraz celny: 25% taryfa na importowane auta i części zamienne

Decyzja ogłoszona w ubiegłym tygodniu przez byłego prezydenta Donalda Trumpa wprowadza 25-procentowe cła na wszystkie sprowadzane do USA samochody oraz większość komponentów motoryzacyjnych. W uzasadnieniu Trump podkreślił, że ma to na celu repatriację zdolności produkcyjnych, generowanie nowych miejsc pracy oraz wzrost dochodów budżetowych. Były prezydent konsekwentnie stosuje retorykę protekcjonizmu gospodarczego, czego dowodem była renegocjacja lub wycofanie się z szeregu międzynarodowych porozumień handlowych podczas pierwszej kadencji, argumentując, że Stany Zjednoczone były w nich stroną poszkodowaną.

Eksperci rynkowi z Automotive Research Center wskazują jednak, że rzeczywisty ciężar ekonomiczny nowych taryf przeniesie się nie na zagranicznych eksporterów, lecz na producentów zlokalizowanych w USA oraz finalnych konsumentów, co nieuchronnie przełoży się na podwyżki cen detalicznych. Reakcja rynków finansowych była natychmiastowa: notowania akcji wszystkich trzech gigantów z Detroit (Ford, General Motors, Stellantis) odnotowały znaczące spadki w pierwszym dniu handlowym po ogłoszeniu decyzji.

Reakcja branży: dostosowanie łańcuchów dostaw i produkcji

W odpowiedzi na nowe regulacje, najwięksi gracze sektora podjęli już działania dostosowawcze:

  • General Motors zwiększył moce produkcyjne w zakładzie w Fort Wayne (Indiana), koncentrując się na modelach pickupów cieszących się największym popytem.
  • Stellantis (właściciel marek takich jak Jeep, Chrysler, Dodge) zdecydował się na czasowe wstrzymanie produkcji w wybranych fabrykach w Meksyku i Kanadzie, w tym w kluczowym Windsor Assembly w Ontario. Ta decyzja pociągnęła za sobą tymczasowe zwolnienia około 900 pracowników w stanach Michigan i Indiana.

Ford zabiega o konstruktywny dialog z administracją

Jak ujawnił Farley w rozmowie z Fox News, kierownictwo Forda prowadzi intensywne konsultacje z przedstawicielami Białego Domu, dążąc do wypracowania praktycznych rozwiązań w zakresie implementacji ceł. Choć większość pojazdów sprzedawanych przez koncern w USA pochodzi z lokalnej produkcji, to znacząca część zaawansowanych technologicznie komponentów jest importowana – w tym jednostki napędowe produkowane w kanadyjskich i meksykańskich fabrykach.

Zgodnie z informacjami pozyskanymi przez dziennikarzy Detroit Free Press, Ford aktywnie zabiega o wprowadzenie stałych wyłączeń dla krytycznych komponentów, powołując się na zapisy umowy USMCA (United States-Mexico-Canada Agreement) – następcę porozumienia NAFTA, podpisanego przez Trumpa w 2018 r. Kluczowa niepewność dotyczy ostatecznego zakresu tych wyłączeń. Nowe stawki celne mają obowiązywać w pełnym wymiarze najpóźniej od 3 maja.

Chińska ekspansja jako uzasadnienie protekcjonizmu

W swojej argumentacji na antenie Fox News, Farley wskazał na Chiny jako globalnego lidera w eksporcie pojazdów, podkreślając, że już ponad 20% aut sprzedawanych na rynku meksykańskim pochodzi z tego kraju. W jego ocenie, nowe bariery celne mogą stanowić efektywny bufor ochronny przed zalewem tanich chińskich pojazdów, potencjalnie zagrażającym rodzimym producentom.

"Nasi główni rywale, wykorzystując zarówno bariery pozataryfowe, jak i instrumenty polityki fiskalnej, prowadzą agresywną politykę wsparcia swoich producentów. Stany Zjednoczone muszą wreszcie odpowiedzieć na to wyzwanie z równą determinacją" – apelował dyrektor generalny Forda. "To najpoważniejsza próba dla amerykańskiej motoryzacji od co najmniej czterech dekad."

Dylemat strategiczny: adaptacja czy fundamentalna zmiana modelu biznesowego?

Ford prowadzi złożoną grę na wielu frontach. Z jednej strony stara się nie antagonizować Trumpa, którego wpływ na politykę krajową i elektorat robotniczy pozostaje znaczący. Z drugiej zaś, musi zabezpieczyć interesy akcjonariuszy przed negatywnymi skutkami ekonomicznymi nowego środowiska celnego. Brak szerokich wyłączeń dla importowanych komponentów może doprowadzić do gwałtownego wzrostu kosztów produkcji, wymuszającego podwyżki cen i osłabiającego popyt, co odbije się na wynikach finansowych oraz zdolności inwestycyjnej.

Czy amerykańskiemu gigantowi uda się wypracować model operacyjny, który pogodzi wymogi krajowego protekcjonizmu z realiami globalnych łańcuchów dostaw? Sukces tej misji zależy od efektywności lobbingu w Waszyngtonie oraz zdolności do szybkiej restrukturyzacji dostaw kluczowych komponentów. Nadchodzące tygodnie zweryfikują, czy retoryka "uczciwego handlu" przełoży się na konkretne rozwiązania prawne umożliwiające przetrwanie obecnej burzy geopolityczno-gospodarczej.